top of page

Rys historyczny

      Dokładna data założenia Białokrynicy pozostaje nieznana. Nie wiemy czy ma wczesnośredniowieczną metrykę (XII-XIII w.) jednak wydaje się mało prawdopodobne, by swoimi korzeniami sięgała dawnej Rusi czy Księstwa halicko-wołyńskiego. Leżąc w sąsiedztwie starych ośrodków osadniaczych, obszar przyszłej wsi mógł być wykorzystwany przykładowo jako teren polowań, jednak mimo tego żadna stała osada wówczas tu nie istniała. Osadnictwo związane było w tak zamierzchłych czasach przede wszystkim z dolinami większych rzek takich jak niedaleki Koropiec lub przepływające nieco bardziej na wschód Strypa i Seret. Znajdujące się nad nimi Podhajce, Buczacz czy Trembowla w pierwszej kolejności stymulowały aktywność osadniczą w ich najbliższej okolicy. To rzeki były szlakami komunikacji i transportu, wzdłuż których migrowali ludzie i rozwijał się handel więc obszar dzisiejszej Białokrynicy z punktu widzenia ówczesnych mieszkańców pozostawał na uboczu, w obrębie rozległego stepu, nad którym dodatkowo wisiało ciągłe zagrożenie mongolskich najazdów. Życie w bezpośrednim sąsiedztwie większego ośrodka osadniczego było bezpieczniejsze, bardziej przewidywalne i stabilne, dlatego obszar dzisiejszej wsi nie budził jeszcze zainteresowania jako miejsce do życia.

   

 

 

 

 

 

 

     

      W końcu jednak pierwsze domy powstały też nad potokiem zwanym Białą Krynicą, a impulsem do tego było najprawdopodobniej przetasowanie geopolityczne jakie dokonało się na tych ziemiach w połowie XIV w. Włączenie ziem dawnego Księstwa Halickiego w granice Królestwa Polskiego zaskutkowało zarówno migracją ludności z głębi Polski jak również ożywieniem mieszkających tu od pokoleń Rusinów. Nowa sieć osadnicza rozwijała się w oparciu o nadania królewskie wsparte stabilnymi strukturami państwowymi i dającą poczucie bezpieczeństwa armią. To właśnie ten okres między 1350-1400 r. wydaje się najbardziej prawdopodobny jako początek istnienia Białokrynicy. I choć pierwsze wzmianki źródłowe są nieco późniejsze to jednak dotyczą one już istniejącej wsi, która mogła powstać co najmniej kilkadziesiąt lat wcześniej.

Zapisy Akt Grodzkich i Ziemskich z czasów Rzeczpospolitej Obojga Narodów:

 

1446 r. - "szlachetny Mazur zarządca Sokołowa, za pośrednictwem dwóch mężczyzn o imionach Waśko i Sachno nabył prawa do działki w Białokrynicy należącej do wielmożnej pani Elżbiety Buczackiej z Podhajec".

 

1447 r. - "wielmożna pani Elżbieta Buczacka, niegdyś żona pana Michała, wojewody podolskiego wraz z panem Świetlińskim, zgodnie z prawem przedłożyli wyliczenie ludzi w Białokryniczanach. Jeśli będzie tam więcej niż dziesięciu mężczyzn wówczas wspomniana pani ma przekazać jednego z nich Daniłowi". 

1490 r. - w dokumencie uposażenia kościoła św. Trójcy w Podhajcach przez rodzinę Buczackich zapisano, że na rzecz tej świątyni przekazane zostają stawy rybne w Białokrynicy

pobrane.png

Ryc. 1. Step Pantalicha zwany też Stepem Strusowskim rozciągający się na wschód od Białokrynicy. Fotografia Mieczysława Orłowicza z 1909 r.

     Białokrynica początkowo była więc niedużą osadą zamieszkałą przez kilkudziesięciu mieszkańców. Taki wniosek można wysnuć na podstawie wzmianki z 1447 r., w której mowa o "transakcji" między Elżbietą Buczacką, właścicielką rozległych terenów wokół Podhajec, a bliżej nieznanym Daniłem, który jak można się domyślać był szlachcicem ukraińskiego pochodzenia. Z treści dokumentu wynika, że łączna liczba dorosłych mężczyzn mogła wówczas wynosić zaledwie dziesięciu lub kilkunastu. Doliczając dzieci, kobiety i starców, przybliżona populacja ówczesnej Białokrynicy nie przekraczała więc z pewnością stu osób. Ich głównym zajęciem musiała być uprawa roli na niewielkich polach oraz hodowla zwierząt, w tym ryb w stawach hodowlanych wzmiankowanych w 1490 r. Białokrynica nie była tzw. królewszczyzną czyli własnością króla i korony, więc w znacznej części swej historii należała do różnych rodów szlacheckich. Pierwotnie byli to Buczaccy h. Abdank, później m.in. Wolscy h. Rola, Potoccy h. Pilawa i Kalinowscy h. Kalinowa. Od końca XIX w. do wybuchu drugiej wojny światowej właścicielami dworu, folwarku i większości ziemi byli Żydzi z rodziny Rottenberg. Mieszkańcy wsi do 1848 r. musieli odrabiać pańszczyznę jednak wbrew obiegowej opinii nie była ona tak uciążliwa. Na rzecz folwarku lub dworu pracowano w zależności od powierzchni posiadanej ziemi, maksymalnie dwa dni w tygodniu. Nie można też zapominać, że właściciele wsi często wspomagali włościan zamieszkujących należące do nich dobra. Działo się tak na przykład po wystąpieniu klęsk żywiołowych rujnujących plony i dobytek. Poza tym na chwałę Bożą i użytek mieszkańców budowali obiekty sakralne i nie inaczej było w Białokrynicy. Kościół zbudowano tu bardzo późno bo dopiero w 1904 r. jednak powstał on w wyniku starań i z funduszy ks. Mikołaja Trębickiego herbu Prus I. Wzniesiona znacznie wcześniej bo około 1650 r. pierwsza, białokrynicka cerkiew również musiała być ufundowana przez ówczesnych właścicieli wsi. Świątynia ta płonęła w swojej historii aż cztery razy, a za każdym razem do obudowy przyczynili się polscy i później żydowscy właściciele wsi. Miało to wielkie znaczenie dla miejscowych katolików podzielonych tu jak i na całym Podolu na obrządek rzymski (Polacy) i grecki (Ukraińcy), którzy wspólnie korzystali z cerkwi. Wcześniej w dni świąteczne, na chrzciny i śluby, Polacy szli do oddalonego o 6 km kościoła Świętej Trójcy w Podhajcach.

4 — kopia.JPG

Ryc. 2. Fragment dokumentu z 1808 r. wymieniający Białokrynicę w składzie dóbr Elżbiety Kalinowskiej. 

      Po upadku Królestwa Polskiego i dokonanych rozbiorach, tereny te przeszły pod panowanie austriackie. Trudno powiedzieć czy z punktu widzenia zwykłego mieszkańca wsi, była to jakaś istotna zmiana, jednak na pewno nastała nowa epoka, która z czasem przyniosła chociażby zniesienie pańszczyzny (1848 r.) i szkolnictwo powszechne (1852 r.). Wcześniej jednak przeprowadzono reformy rolne (1787 r. i 1820 r.). To wówczas dokładnie zmierzono wszystkie pola i ogrody, spisano ich właścicieli i statystycznie opisano wydajność gospodarstw w celach podatkowych. Rządy austriackie przyniosły jeszcze jedną istotną zmianę, zaczęto prowadzić politykę ukierunkowaną na poróżnienie Polaków i Ukraińców w myśl starej imperialnej zasady "dziel i rządź". Mimo to echa wielkiej polityki jeszcze przez długie lata nie docierały pod białokrynickie strzechy gdzie obie nacje łączyło nie tylko bliskie sąsiedztwo, ale i ścisłe więzy rodzinnej krwi. Tak jak w całej Galicji, bieda często zaglądała tu ludziom w oczy. Wielu, za groszem decydowało się na emigrację za wielką wodę, niektórzy do Brazylii inni do Stanów Zjednoczonych czy na Bałkany. Jednym się poszczęściło i tak jak Stach Krosnowski po powrocie budowali sobie nowe domy, inni jak Iwan Praczuk po kilku latach wracali z niczym. Jeszcze inni nie myśleli nawet by wracać i na stałe zostawali na emigracji. Tymczasem wielkimi krokami zbliżała się wojna, która w latach 1914-1918 nie dość, że przelała wiele białokrynickiej krwi to w dodatku wzmogła rywalizację obu aspirujących do niepodległości narodów. Po upadku mocarstw rozpoczął się wyścig do własnego państwa pomiędzy Polską, a proklamowaną Zachodnio-Ukraińską Republiką Ludową. Wygrała w nim Polska, z czym wielu Ukraińców nie mogło się pogodzić. Gniew narastał, nacjonalizm odbierał rozsądek, który jednak tym razem zdołał jeszcze wziąć górę.

     Nastała II Rzeczpospolita. Białokrynica stała się gminą wiejską, powiatu podhajeckiego w województwie tarnopolskim. W centrum wsi przy głównym placu stał budynek urzędu gminy, obok niego kółko rolnicze, łaźnia wiejska oraz Ochotnicza Straż Pożarna. Strażacy byli dumą wsi, regularnie biorali udział w wojewódzkich zawodach pożarniczych w Tarnopolu, wygrywając je w 1935 r. Nieco powyżej wsi rozciągał się folwark Juliusza Rottenberga z kuźnią, gorzelnią i dużą hodowlą zwierząt. Działała Kasa Stefczyka i zgromadzenie Sióstr Służebniczek ze Starej Wsi. W latach 20-tych i 30 tych XX w. wiejskie życie znów powróciło na własne tory. Cykl tygodnia w dużej mierze wyznaczał czwartkowy targ w Podhajcach, na który zjeżdżali się gospodarze i handlarze z całego powiatu oraz niedziela i święta podczas których na bosaka z butami w rękach dzieci z rodzicami szły do kościoła i cerkwi. W 1935 r. zmarł Józef Piłsudski. Ksiądz Józef Szyca odprawił wówczas uroczystą mszę połączoną z procesją. W 1936 r. spłonęła cerkiew, a trzy lata później wybuchła druga wojna światowa.

 

      Do obrony kraju zwerbowano mężczyzn z wielu białokrynickich rodzin. Na czas wojny, a często już na zawsze puste miejsce pozostało przy stole Baranów, Sztogrynów, Kułakowskich, Najduchów, Boberdów, Różnickich, Borkowskich, Stulkowskich, Krosnowskich, Strusiów, Mediuchów i wielu innych rodzin, zarówno polskiego jak i ukraińskiego pochodzenia. Sama wieś natomiast podobnie jak cały ten region, przechodziła z rąk do rąk. Rosjanie granicę na Zbruczu przekroczyli 17 września 1939 r., a już następnego dnia w poniedziałek 18 września dotarli do Białokrynicy. Jak zapamiętał mieszkający w Starych Rochowiczach Kazimierz Kapłun (ur. 1924 r.), stan sowieckiego wojska był opłakany. Żołnierze Armii Czerwonej mieli karabiny zawiązane na sznurkach, które sięgały im do kolan, a nieliczne konie były tak małe, że bardziej przypominały psy. Jak wiadomo, z krótkiej relacji Jana Stoncla, Sowieci od pierwszych dni zaczęli ścigać polskich wojskowych w stanie spoczynku i policję państwową. Rozpoczęły się aresztowania niektórych gospodarzy oraz grabieże większych majątków. Organizowano obowiązkowe zebrania mieszkańców, a nieobecności były karane. Pod przymusem odbyły się wybory władz gminnych, z których usunięci zostali Polacy oraz głosowanie za przyłączeniem zachodniej Ukrainy do Związku Sowieckiego. Niedługo później, Rosjanie wywieźli na Syberię byłych legionistów, Franciszka Rybińskiego i Michała Buczka z rodzinami, wieloletniego wójta Błażeja Roga oraz Jana Drozdowskiego. Jedynie część z nich przeżyła.

      Pod koniec czerwca 1941 r. na niebie pojawiły się hitlerowskie samoloty, a armia rosyjska zaczęła pośpieszny odwrót. Niemcy przez część Ukraińców witani byli uroczyście. Na początku wsi zrobili oni ozdobną bramę wjazdową, co jednak nie spodobało się większości mieszkańców i została ona szybko zniszczona. Niemcy wprowadzili obowiązkowe kontyngenty na zboże i mięso, za które otrzymywano talony. Przez cały czas okupacji niemieckiej, trwały wywózki na przymusowe roboty w głąb Rzeszy jednak w 1944 r. wiatr historii znów zmienił kierunek i okres niemieckich rządów w Białokrynicy dobiegł końca. Po zaciętej bitwie czołgów, która odbyła się między zabudowaniami wsi oraz bombardowaniach, Sowieci wyparli hitlerowców. 

      Choć wojna trwała już od kilku lat, to dla Polaków najgorszy czas miał dopiero nastać. Z różnych miejscowości powiatu podhajeckiego dochodziły wieści o mordach, a ogień nacjonalistów z UPA dotarł w końcu i do Białokrynicy, paląc położoną na końcu wsi kolonię rodziny Dębickich oraz dom Michała Kędzierskiego. Banderowcy wydali wyrok na działaczy AK, jednak ofiarą stał się kościelny organista Jan Wiernik. W reakcji na zagrożenie zorganizowano samoobronę, a nocami pełniono wartę na opłotkach zabudowań i plebani. Część polskich mężczyzn wkroczyło w szeregi stworzonych przez Rosjan "Istriebitielnych Batalionów" wykorzystywanych do walki z ukraińską partyzantką. Doszło do napadu na księdza Józefa Szycę, jednak podniesiony w nocy alarm uratował mu życie. Następnego dnia polski kapłan wyjechał z Białokrynicy, a ze swoimi parafianami spotkała się dopiero po wojnie gdy pełnił posługę w Kamiennej Górze. Skrajny nacjonalizm na szczęście nie opanował wszystkich umysłów. Ukraińscy sąsiedzi i krewni często ostrzegali Polaków o zbliżającym się niebezpieczeństwie i sami ryzykując, ratowali im życie. Znamienne jest też, że gdy banderowcy z sąsiedniej Nowosiółki szykowali się do ostatecznej rozprawy z "Lachami", przeszkodził im Ukrainiec, grekokatolicki ksiądz Josyp Koroweć. Wyjechał do napastników na koniu ze słowami, że w tej wsi żadnych mordów nie będzie! W ten sposób białokryniccy Polacy mieli szczęście w nieszczęściu jednak wielu z nich do śmierci nie zapomniało ukraińskich słów "za San Lasze bo tu nasze".

     W lutym 1945 r. rozpoczęły się przygotowania do tak zwanej repatriacji. Jesienią tego roku po ponad 500 latach Polacy opuścili Białokrynicę, a ich miejsce zajęli Łemkowie również wygnani ze swych domów we wschodniej Polsce. Podróż na zachód była długa i wyczerpująca. Całe dotychczasowe życie spakowano w kilka bagaży, a później tygodniami koczowano na peronach w oczekiwaniu na spóźniający się pociąg. Pod koniec października, po dwóch miesiącach gehenny w bydlęcych wagonach, dotarli do celu, wysiadając na dworcach Dolnego Śląska i Ziemi Lubuskiej. Dla nowych mieszkańców Mysłowa, Lipy, Ługów i wielu innych miejscowości pozostał już tylko jeden gest wymagany przez komunistyczne władze, "dobrowolne" przekazanie pozostawionego na wschodzie mienia na rzecz Związku Sowieckiego. Ta jedna kartka papieru i podpis na niej złożony to symboliczny koniec, a zarazem początek historii wielu z nas.

straż Białokynica.jpg

Ryc. 4. Białokrynicka straż pożarna w 1935 r. po wygraniu wojewódzkich zawodów w Tarnopolu. W środku naczelnik Franciszek Krosnowski (z lewej) i zastępca Michał Holiat (z prawej). Ze zbiorów Michajła Stulkowskiego.

Ryc. 3. Krzyż ufundowany w 1898 r. przez wójta Andrzeja Strusia w 50-tą rocznicę zniesienia pańszczyzny.  

Beznazwy-2.jpg
5_edited.jpg

Ryc. 5. Ksiądz Józef Szyca wśród swoich dawnych parafian w Gostkowie. Lata 50-te XX w. Ze zbiorów Stanisławy Kuczyńskiej.

1111.png

Ryc. 6. Oświadczenie mojego dziadka o przekazaniu posiadanego w Białokrynicy gospodarstwa na rzecz Związku Sowieckiego. Spisane w Jaworze 16.11.1945 r.

bottom of page